Sędzia Szmydt został zmuszony? Teorie wokół akcji na Białorusi
W poniedziałek sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Szmydt zwrócił się z prośbą o udzielenie azylu politycznego na Białorusi. Sprawa wywołała szok i stała się przedmiotem licznych komentarzy.
W internecie zaczęły się pojawiać informacje, że sędzia Szmydt mógł mieć dostęp do tajnych informacji. Sprawę tę zbada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęła dzisiaj czynności kontrolne w celu zweryfikowania zakresu informacji niejawnych, do których w związku ze sprawowaną funkcją i prowadzonymi sprawami miał dostęp sędzia WSA, który poprosił o azyl na Białorusi" – napisał w mediach społecznościowych rzecznik koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński.
Został zmuszony?
Jakie są pobudki działań sędziego? Nie wiadomo, ale jego znajomi twierdzą, że nie zrobił tego dobrowolnie. – Nie chce mi się wierzyć – powiedział portalowi Onet jeden z nich, który poprosił o zachowanie anonimowości. Jak dodał, rozmawiał z kolegą przed majówką i nic nie wskazywało na to, że chce wykonać taki ruch. – Nie potrafię uwierzyć, że zrobił to dobrowolnie. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że został do tego w jakiś sposób przymuszony. Może ktoś jakoś zagroził jego bliskim? – zastanawia się.
Portal rozmawiał też z anonimowym sędzią. – Mamy w naszym środowisku taką teorię, że to, co zrobił Tomek, mogło być efektem działań zaktywizowanej znów grupy sędziów, skupionej wokół środowiska Kasty, czyli wokół Łukasza Piebiaka i jego zwolenników – wyjaśnił. – Wszystko wskazuje na to, że afera hejterska zmierza do finału w sądzie, nie jest wykluczone, że już są wnioski o uchylenie niektórym immunitetów. Tymczasem Tomasz Szmydt miał być jednym z głównych świadków oskarżenia. On był w środowisku dobrej zmiany, bardzo głęboko, a potem im się, że tak powiem, zbiesił, zaczął sypać – podsumował.